Msza dla myśliwych na zakończenie warsztatów dla sygnalistów23.10.2011

„WSZYSTKIE DROGI KOŚCIOŁA PROWADZĄ DO CZŁOWIEKA”

Dziś słyszymy słowa Jezusa o największym przykazaniu, jakim jest przykazanie miłości Boga i bliźniego, a św. Paweł nawiązuje do przyjęcia, z jakim spotkał się w Tesalonice, gdy przybył tam głosić naukę Chrystusową.

Ta wiara po Chrystusowym Zmartwychwstaniu została głoszona wszystkim narodom i sprowadziła je do Kościoła. Jednym ze zworników tej społeczności, ustanowionej przez Chrystusa, jest papiestwo. W dniu wczorajszym po raz pierwszy po beatyfikacji obchodziliśmy dzień liturgicznego wspomnienia papieżowi, błogosławionemu Janowi Pawłowi II, jemu także poświęcimy kilka myśli w czasie naszego rozmyślania, rozważając tę postać poprzez słowa skierowane przez niego w jego pierwszej encyklice do wszystkich ludzi.

Jan Paweł II miał w porównaniu ze swoimi poprzednikami nietypową drogę do Watykanu. Na tej drodze był robotnikiem kamieniołomu na Zakrzówku i fabryki, nazywanej później Solvay’em, a także Krakowskimi Zakładami Sodowymi. Na tej drodze stanął też teatr, okupacyjny Teatr Rapsodyczny, w którym Karol Wojtyła był aktorem.

Papież z kamieniołomu i fabryki, papież z teatru spotykał się w szczególny sposób z człowiekiem i jego problematyką. Spotykał się z człowiekiem szarym, zapracowanym i sponiewieranym, z człowiekiem, który był jego towarzyszem pracy. W takim człowieku nauczył się dostrzegać człowieka. Wiemy, jakie to trudne i często zaprzepaszczone. Karol Wojtyła potrafił dostrzec człowieka, jego człowieczeństwo, niezwykle ważne, wielkie i godne. 

Wielkość pracy znajduje się wewnątrz człowieka. Nie we wskaźnikach produkcji, nie w osiągniętych efektach, ale wewnątrz człowieka. Sprawy ludzkie mają szerokie brzegi, nie dadzą się więzić. Człowiek nie może stać się niewolnikiem produkcji, planu, zysku, bo sprawy ludzkie od wieków stoją w Bogu. Tu jest ich godność i wielkość. Tu jest także godność ludzkiej pracy. Kiedy będzie o niej mówił Jan Paweł II, jak mówił w Mogile 9 czerwca 1979 roku, będzie powracał do doświadczenia tej pracy ramię w ramię z robotnikiem kamieniołomu, ale będzie patrzył głębiej, bardzo głęboko. 

Godność człowieka, dostrzegana w każdym, każe mówić, że wiele wśród ludzi powinno się skończyć, aby wybuchła miłość.

Jan Paweł II przeszedł przez teatr, w którym odtwarza się ludzkie postacie. Autor przedstawia człowieka-bohatera, aktor wczuwa się w tego bohatera, bierze jakoś na siebie jego życie, jego wnętrze, jego problematykę. Karol Wojtyła brał i znów brał głęboko, do korzeni człowieczeństwa. Czyż nie jest dowodem tego utwór Przed sklepem jubilera z jego przepięknymi obrazami najbardziej ludzkich, osobistych przeżyć i postaw.

Drodzy parafianie przynależący do wspólnoty nazwanej Parafią Najświętszej Maryj Panny Królowej Pokoju z Waszymi duszpasterzami ks. Dziekanem Kanonikiem Edwardem i wikariuszem ks. dr. Patrykiem.

Gościcie dziś w murach Waszego nowego kościoła pasjonatów, ludzi którzy starają się ze wszystkich sił powiększyć piękno człowieka wolne od codziennego zgiełku i zła, ludzi którzy starają się na ile to możliwe upiększać świat swoim zaangażowaniem w krzewienie piękna zawartego w dźwiękach które w szczególny sposób odbiera człowiek wrażliwy na piękno, wrażliwy na dźwięk w którym słychać coś więcej niż ryk samochodu, zgrzyt tramwaju, szczekanie psa czy wreszcie by dotknąć bolesnego problemu – wulgaryzmów mowy ludzkiej w której zaczyna brakować słów wypowiadanych w języku polskim a nagminnie pojawiają się słowa obraźliwe i niegodne człowieka cywilizowanego.

Można by dziś logicznie i bez najmniejszej przesady postawić pytanie –  dlaczego się tak dzieje. Dlaczego na ulicy i w tramwaju, w miejscu pracy i domu rodzinnym słychać wyzwiska zamiast pięknych imion którymi zwracali się do siebie młodzi ludzie gdy byli jeszcze na etapie narzeczeństwa. Przerażeniem ogarnia dziś zachowanie młodzieży na które jest ciche przyzwolenie  Polaków.

Myślę że pewnym wyjaśnieniem problemy jest poruszenie kwestii tzw. wrażliwości. Niech w tym miejscu posłuży nam pewien przykład który pochodzi wprost od Profesorów jednej z uczelni łódzkiej który był opowiedziany do mnie bezpośrednio przez jedną z zainteresowanych osób.

Dwóch profesorów stało podczas przerwy między wykładami przy oknie. Był styczeń i za szybami widać było spadające grube płatki śniegu. Jednym z rozmawiających był profesor literatury który gdy zaczynał swoje wykłady tak się w nie angażował że na czole występowała natychmiast czerwona pręga a bywało że nie słyszał dzwonka kończącego wykład.

Drugim rozmówcą był profesor prawa – człowiek już co prawda leciwy, lecz nauczony pewnych kanonów i trzymający się ich aż do bólu. 

Kiedy profesor – wykładowca literatury zagadnął głośno swojego rozmówcę i zapytał czy ten widzi tak pięknie spadające płatki śniegu z których każdy jest inny, piękny i niepowtarzalny, jak spada tańcząc i wirując w podmuchach delikatnego wiatru, kiedy mówił z takim przejęciem o pięknie które dostrzega w tym zjawisku – drugi – profesor prawa, kanonista i człowiek do bólu konkretny odpowiedział – a to jak co roku – bez zmiany pada i pada.

Poszedł profesor literatury jak smagnięty batem, zamknął się w sobie i do rozmowy już nie powrócił.

Ten rzeczywisty przykład pokazuje jak bardzo różnie ludzie odbierają piękno i naturę, Jak bardzo potrafią zniszczyć najpiękniejsze wartości by profanując dobro – żyć brutalną codziennością.

Dziś chcę bo czuję taką potrzebę serca przyznać się do czegoś dla mnie bardzo ważnego. Nieżyjący już dziś poeta ks. Twardowski napisał kiedyś takie słowa. SPIESZMY SIĘ KOCHAĆ LUDZI, TAK SZYBKO OD NAS ODCHODZĄ. W dniu pogrzebu zmarłego niedawno kolegi Andrzeja Różyckiego z którym wielokrotnie rozmawiałem  na różne tematy odkryłem że tak właściwie, na dobre, Tego wyjątkowego człowieka  NIGDY NIE POZNAŁEM. Do takiego poczucia doszedłem słuchając pogrzebowych mów nad trumna kryjącą pozostałości ludzkie Andrzeja po przebytej – nieuleczalne w tym stadium chorobie. Doznałem tzw. olśnienia zbyt późno – kiedy już nie można było z Nim zamienić słowa, zapytać o wiele spraw. Śmierć odsłoniła prawdziwe oblicze Człowieka – oddanego Bogu i rodzinie. Dziś bardzo Go nam brakuje ale nie da się odwrócić biegu czasu i wydarzeń dlatego  – SPIESZMY SIĘ.

 

Drodzy parafianie tej wspólnoty. Dziś przybywają do tego miejsca osoby w których z różnych pobudek i powodów odezwała się i jest pasja myśliwska. Są wśród nas sygnaliści myśliwscy i ludzie którzy wykorzystując wspaniałe dźwięki, układają je w harmonię która tworzy niepowtarzalny klimat. Podczas tej mszy świętej, jako chyba jedyni w Łodzi jesteście w stanie doznać piękna przekazu za pomocą muzycznych instrumentów. To wielka sztuka aby współczesnego człowieka napełnić pięknem tego co dał Bóg człowiekowi aby ziemię czynił sobie poddaną.

Ja także jestem myśliwy. Nie znaczy to wcale że – jak by chciały przedstawić MEDIA – zabijam i niszczę. Jestem w łowisku by tam nacieszyć się widokiem zwierzyny która żerując a więc karmiąc się pragnie jak każdy z nas zaspokoić swoje potrzeby bytowe. Jest wiele zła w medialnych przekazach które oddziaływają na umysł człowieka i sterują jego poglądami.

Bracia sygnaliści i członkowie Polskiego Związku Łowieckiego. Pozwólcie że za Was tu także obecnych wypowiem taką myśl; NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO NIŻ GŁOSZĄCE ZWIERZYNĘ PSY DO TEGO PRZYGOTOWANE, NIE MA NIC PIĘKNIEJSZEGO GDY NA WSPÓLNYM POLOWANIU – sygnaliści obwieszcza pokot czyli zbiórkę kończącą polowanie nie koniecznie zwieńczone leżącą zwierzyną.

Najważniejszy jest człowiek – stworzony na obraz i podobieństwo Boga by żył w pięknej symbiozie z naturą w której trwa sam Bóg .

 Życzę Wam abyście pod przewodem Waszych duszpasterzy umieli dobre realizować zadania które stawia Bóg, byście nie dali się zwodzić tzw. propagandzie sukcesu za którą nic poza pustką i nihilizmem nie stoi.

Bądźmy mądrzy ta wiara której uczył nas i ciągle uczy błogosławiony dziś papież JAN PAWEŁ II. Amen.